1995/2000 Holandia
Pierwszy raz w tereny Niderlandow wyjechalem z rodzicami w 1995r. majac zaledwie 10 lat. Piekne wspomnienia pozostaly mi w glowie z tamtych czasow, ale nie tylko. Juz jako mlody chlopak wpatrywalem sie w "polonie" zamieszkujaca obiekt campingowy na holenderskiej wiosce. Niby niczym nie rozniacy sie ludzie od holendrow, ale znacznie bardziej pracowici i .... znacznie bardziej lubiacy mocne trunki. Wygladalo to jak rodem z polski, z pod sklepu na wsi - pijanstwo, chamstwo i burdy. Nigdy nie spotkalem sie z holendrami, ktorzy choc raz zachowali sie w tak niecywilizowany sposob, a bylo ich kilkanascie kroc wiecej. Patrzyli tylko z niedowierzaniem, jak w niedziele rano, chlopaki z polski oddaja juz druga "krate" piwa, zamawiajac dwie kolejne.
Od tego czasu minelo juz prawie 18 lat, a wizerunek, jaki sam sobie stworzylismy, przykleil sie do "nas" na dobre.
2006/2007 Niemcy
Do niemiec wyjechalem w 2006r. w poszukiwaniu lepszych warunkow do zycia, po porazkach, jakie spotkaly mnie w polsce. Niemcy - nieco dziwny narod, choc bardzo uporzadkowany, spokojny, grzeczny. Polacy niestety juz nie. Masa ludzi zyjaca na ulicy, z czerwonymi "nochalami" i przepitymi oczami, probujaca wyrzezbic choc kilka eurocentow na najtanszen"siki" z procntami. Niemcy, bez zadnego entuzjazmu patrzyli jak glupi polacy wykanczaja samych siebie. U nich, co prawda w czasie "Octoberfest" swietuje sie pijac 8 vol. piwko z duzych, litrowych pucharow, jednak, o ile ktos sie uchleje na chama to nie burdy, a lozko mu w glowie, z nastawieniem, ze kolejny raz tak bedzie znowu dopiero za rok, nie jutro.
Przypatrujac sie niemcom, jako smakoszom piwa, nic nie mozna im zarzucic, ewentualnie pogratulowac wyczucia smaku, natomiast my jestesmy ich calkowita odwrotnoscia, zyjac wedlug zasady "nie wazne co, byle by sponiewieralo"
2007 - Anglia
Jest to miejsce gdzie mieszkam do dzis dzien. Wielka Brytania, dokladnie londyn. Jedno z najdrozszych miast europy. Kolebka kultury.
To wlasnie tutaj, jak w zadnym innym miescie na swiecie, mozna spotkac ludzi praktycznie kazdej narodowosci. Rodowitych anglikow jest niewielu, za to pelno irlandczykow, hindusow, afryknow i afroameryknow. Zza naszej wschodniej granicy przybyli tez rumuni, bulgarzy, wegrzy, chorwaci, rosjanie czy tez ukraincy. Jestesmy tutaj tez my, polacy oraz w duzej mierze polskojezyczni romowie, okreslani tutaj mianem "gipsy", co z angielskiego znaczy cyganski.
Zycie, choc znacznie latwiejsze niz w naszym rodowitym kraju, toczy sie znacznie szybciej. Ciagla pogon za pieniadzem, ktory w tak wielkiej aglomeracji jest "bogiem", doprowadza do frustracji i zmeczenia, nie tyle fizycznego co psychicznego.
Ale jak na "prawdziwych" polakow przystalo, nie godzimy sie z tym i zamiast isc do pracy, spedzamy milo czas w parku na lawce z siatka pelna browarow, a jak sie skoncza, biegniemy potulni jak baranki do najblizszego "Job Centre" proszac o benefit dla bezrobotnych.
Tutaj nikt o nic nie pyta. Z zalozenia wychodzi sie, ze skoro ktos mowi tak i tak, to znaczy ze tak jest. Ludzie nie sa zaklamani i wierza sobie na slowo co, w moim mniemaniu jest czyms pieknym ale rowniez niebezpiecznym patrzac na emigrantow zza wschodnich granic. Polacy jako narod postkomunistyczny, jest nauczony jak sobie radzic w ciezkich sytuacjach, nie koniecznie legalna droga. Tak wiec sami sie okradamy np. z telefonow komorkowych, wyludzajac nowe aparaty od ubezpieczalni, kradniemy na potege, wszedzie gdzie sie da.
I to juz nas stawia w bardzo niekorzystnym swietle. Do tego dochodza jeszcze wyludzenia pieniedzy ze skarbu panstwa, zwane benefitami.
Jednak najwiekszym, jak dla mnie, problemem polakow w uk, jest brak jakichkolwiek wiezi miedzy soba. Probujemy na sile sie integrowac z "innymi rasami" nie zwracajac uwagi na siebie. Dlatego mamy pod gorke. Wezmy na przyklad turkow. Idzie turek ulica, zaczepia go polak i wali w leb. Na ten widok dziesieciu innych turkow podbiega i sprawia niezly lomot polaczkowi w imie nieznajomego krajana. Teraz odwrocmy sytuacje: idzie polak ulica, zaczepia go turek i wali w leb. Na ten widok dziesieciu innych polakow podbiega i sprawia niezly lomot... tez polaczkowi, tylko po to zeby pokazac integracje z turkiem, ktory jest dla nas "kims".
Zamiast sie integrowac, wolimy zazdroscic sobie wszystkiego, co prowadzi do kolejnych problemow i spiec.
Podsumowujac ten temat, mysle, ze zanim zaczniemy zmieniac nasz kraj, powinnismy zrobic pierwsze porzadek ze soba, starac sie zmienic nasza mentalnosc i stosunek do rodakow.
Bo przeciez "Wszyscy polacy to jedna rodzina...", choc sens slow tej piosenki juz dawno zagubil sie w dzisiejszej rzeczywistosci.