Marihuana
Ach, ciężki temat do zgryzienia tym razem, ze względu chociażby, na dużą liczbę zarówno zwolenników jak i przeciwników tej świętej rośliny.
Poniżej będę się starał przedstawić swoje racje, oraz udowodnić ze nie jest to przede wszystkim narkotyk, a używka znacznie bardziej bezpieczna niż inne środki odurzające, dostępne legalnie w sklepie lub aptece. Nie znajdziecie tutaj historii marihuany ani nie będzie to żadnym przewodnikiem typowego palacza. Będzie to bardziej relacja z własnego życia, ubranego w doświadczenia jeżeli chodzi o temat "weed-u".
Pierwsze moje relacje (tylko wizualne) z marihuana sięgają polowy lat '90, kiedy często, bo każdego roku, przebywaliśmy z rodziną w Holandii. Nie był to co prawda Amsterdam, a mała wioska o nazwie Kapel Avezaath, w pobliżu utrechtu, jednak jak na holandie przystało również tam była masa "coffe shop-ów". Oprócz tego, dużo ludzi uprawiało ta roślinę zaraz pod swoimi domami, a ogromne, zbite, zieloniutkie topy zwisały nad parapetami jak w Polsce słoneczniki. Niesamowite uczucie, widok jeszcze lepszy. Niestety, ze względu na mój młody wiek w tym czasie, nie dane mi było skosztować tego "cuda", jednak pogłębiłem od razu wiedzę, żeby wiedzieć z czym mam do czynienia. Tam było to coś całkowicie normalnego, jednak po przyjeździe do polski okazało się to niczym temat tabu, a za posiadanie malej, jedno-gramowej torbeczki suszu można iść do "paki" nawet na 3 lata. Pomyślałem, co za chory kraj, który wręcz wciska ludziom alkohol do reki, żeby utrzymać rynek spirytusowy, a nie godzi się na palenie naturalnej używki, no ale co tu się dziwić, przecież to Polska.
W roku 1997, gdy zaczęliśmy z chłopakami tworzyć muzykę hip hop, zaczęliśmy również jeździć na koncerty. To właśnie na pierwszym z nich, w Sanoku, gdzie grał "Konwent" zapaliliśmy pierwsze "szkło".
Niezapomniane uczucie. Euforia, zadowolenie, przypływ natchnienia, relaks, brak zmartwień świetna zabawa z pełną kontrolą- tak właśnie zapamiętałem ta chwile. Kolejność rzeczy była taka, iż z dnia na dzień coraz częściej sięgałem po "blanta" zamiast po kieliszek i po dłuższym czasie odstawiłem alkohol całkowicie (należy zaznaczyć, ze wcześniej upajaliśmy/upijaliśmy się alkoholem niemal codziennie.
Co było dla mnie najbardziej zadowalające to fakt, że nawet po kilku tygodniach palenia jointów bez żadnych przerw, potrafiłem przerwać ta passę bez problemu i żyć bez używek.
I tak trwało to moje jaranie z koleżkami kilka ładnych lat. To właśnie w tym czasie pisaliśmy i nagrywaliśmy kawałki, których słuchali wszyscy z okolic i nie tylko, to właśnie w tym czasie poznaliśmy się dobrze i żyliśmy przyjacielsko na każdym poziomie, spędzając miło czas przy "buchu" i dobrych bitach z Przemyśla.
W kolejności poznałem moją obecnie żonę, wiec coraz więcej czasu zacząłem spędzać z nią, a mniej z przyjaciółmi (kur.., chłopaki, tak wyszło, taka kolej rzeczy). Zacząłem palić bardzo sporadycznie, przeważnie w czasie jakiś imprez.
Następnie wyjechałem trochę do Niemiec, gdzie ciężko dostać jakikolwiek "towar" wiec i przygodę z lufka przerwałem na ten okres. Po roku pobytu w Niemczech wróciłem do kraju, ożeniłem się, a następnie wyjechałem z żona do Londynu, gdzie mieszkamy do dzisiaj.
Londyn, jak wszystkim wiadomo, słynie miedzy innymi z tego, iż na ulicy można kupić wręcz wszystko, poczynając od muchomorów, poprzez marihuanę, amfetaminę kokainę czy LSD. Mimo zakazu posiadania konopi, który tutaj obowiązuje jak w większości krajów UE, jest tego na pęczki Na szczęście i w przeciwieństwie do naszego kraju, istnieje tutaj moralność ludzka, która jest nieco ponad prawem, a na pewno je nieco przysłania. Dlatego w UK, jeżeli zdąży się sytuacja, że policja zatrzymuje podejrzanego o posiadanie narkotyków a znajdzie tylko "zioło" po prostu poucza jedynie, że jest to zakazane na terenie UK. Za drugim razem jest również stosowane upomnienie, a za trzecim z kolei - grzywna - £500. Każdy tutaj pali na swoje ryzyko. Nikt się nie musi bać, że za torbę jarania trafi do wiezienia, choć prawo mówi inaczej. Wielka Brytania jako jeden z niewielu krajów zrozumiała, ze jeżeli nie da się czegoś zwalczyć, należy się nauczyć z tym żyć. Poza tym, w porównaniu z obywatelami Polski, Anglicy są o wiele bardziej wyrozumiali, tolerancyjni i ze względu, że mieli już wcześniej styczność z marihuana, wiedza, że jest ona używka nie narkotykiem i nie przywiązują się zbytnio do zakazu zażywania marihuany.
W Polsce sprawa ma się identycznie, choć odwrotnie proporcjonalnie do ludzi z UK. W Polsce się nie próbuje takich rzeczy, a nawet o tym się nie rozmawia. Jeżeli już ktoś wspomni cokolwiek w tym temacie, to w odpowiedzi usłyszy tylko jakie to jest niedobre i do czego może doprowadzić, choć pojęcia praktycznego żaden znawca nie ma. Wszystko o czym się mówi to bajki wyssane z palca, głupoty, których ktoś się naoglądał w telewizji i później powtarza jak papuga. Niestety, osoby publiczne, a w szczególności politycy sceptycznie odnoszą się do myśli o legalizacji marihuany. Większość z tych osób nigdy nie miała styczności z Marry, co potwierdzają słowa Jarosława Kaczyńskiego który zapytał w tv na żywo, w prost: "to marihuana jest z konopi? ...". Również premier Tusk stwierdził że palił marihuanę, ale się nie zaciągał (choć, skoro tak, to po co to robił? 1.Nie umiał 2. Chciał być "cool" dla koleżków wiec "palił" z nimi). W ciągu ostatniego roku zaczęło robić się głośno w Polsce o świętym zielu. A to w serialach coraz częściej pokazują, a to rożnego rodzaju sprzęt (fifki, bonga, rizle, krasher'y itp.) do zakupienia w większych ilościach sklepów. Nawet osoby publiczne, takie jak Kora, Maciek Rock, Maciek Maleńczuk czy Agnieszka Szulim przyznały się publicznie do palenia trawki.
Największa, tematyczna impreza w Polsce "Marsz Wyzwolenia Konopi", propagująca legalizacje, zyskała tysiące "wiernych", wśród nich sam Janusz Palikot. To dzięki niemu legalizacja marihuany jest jednym z założeń partii Ruchu Palikota i zaczyna się o tym mówić, również w sejmie.
Powracając do opowieści moimi oczyma, przyznaje, że pale do dziś dzień. Tak jak pije kawę od czasów szkolnych, tak pale tez zielsko i nie widzę w tym nic szkodliwego, a nawet więcej - daje mi to czas, na dokładna analizę niektórych sytuacji i pomaga wyjść z nich zwycięsko. Rozwijam się w każdej dziedzinie, napełnia mnie to weną. Czuje się porostu lepiej, bez zakrzątania sobie głowy rzeczami mało istotnymi, skupiając się na wykonywanej aktualnie czynności Czy jest w tym coś złego? Nie. Czy widać jakieś negatywne zmiany? Nie. Gdyby Marihuana nie przestała być tematem tabu, a ja nikomu bym się do tego nie przyznał i robił to jak niegdyś - po kryjomu, to do dzisiaj nikt nie zarzuciłby mi, że jestem palaczem.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż ludzie nabywając swoja teoretyczną wiedzę od rodziców, dziadków, ze szkoły, z kościoła czy tez z telewizji, myślą ze wiedza wszystko, a tak naprawdę nie wiedzą nic, ponieważ rzeczy, o których się dowiedzieli są również tylko przesłankami i z prawdą za wiele wspólnego nie mają.
Uzależnienie jest na miarę uzależnienia od kawy. Można normalnie funkcjonować, choć odczuwa się brak tego lepszego samopoczucia, a każdy kolejny dzień "bez" jest już tylko lepszy, ponieważ organizm sam zaczyna wytwarzać serotoniny, odpowiedzialne za uczucie szczęścia.
Nie chce pisać żeby na siłę cokolwiek zachwalać Nie chcesz, nie pal. Ale jeżeli nie próbowałeś (ew. próbowałeś raz czy dwa) to nie mów nie pisz/nie wypowiadaj się Najlepiej jak wstrzymasz się od głosu Ludzie są bardzo podatni na opinie innych i często wzorują się komentarzami całkowicie sobie nieznanych osób. Każdy palacz potwierdzi moje słowa "To nie narkotyk, to tylko używka, żeby żyło się przyjemniej" i każde negatywne opinie są dla mnie śmieszne. Jeżeli już jesteśmy takim demokratycznym państwem to zróbmy referendum i przekonajmy się. Gdyby wziąć pod uwagę tylko osoby z doświadczeniem praktycznym poparcie byłoby stuprocentowe. Z resztą co to za demokracja skoro mniejszość nie ma żadnych praw?
Należy również wspomnieć, ze marihuana niegdyś używana była przede wszystkim w celach leczniczych (głownie jako lek przeciwbólowy , a została zakazana przez propagandę co zapoczątkowało sprzedaż jej na czarnym rynku, co teraz jest również w interesach władz. W niektórych krajach na świecie, można legalnie uprawiać i spożywać marihuanę. Przykładem w europie jest Holandia czy Czechy, a w świecie również Jamajka, USA czy Urugwaj. Każdy kraj, całkowicie różny od siebie, całkowicie różne obyczaje ale cel wspólny zamierzony i myślę, że sprawdzony. Zyski z podatków, mniej ludzi w wiezieniach, nowe miejsca pracy, wolność To chyba te najważniejsze zalety, które zyskały te kraje. Poza tym pomoc ludziom chorym. W USA zioło dostępne jest jedynie na receptę dla ludzi np. w stanach depresyjnych czy tez chorych na stwardnienie rozsiane.
W Polsce jeszcze długa droga do zrozumienia. Dopiero następne pokolenie (nasze, bądź naszych dzieci) będzie w stanie zmienić ta sytuacje w kraju. Dopiero Ci, którzy zaznali tego uczucia na własnej skórze zrealizują nasze cele i pragnienia.
A my mamy piątek wieczór, napisałem to co chciałem Wam napisać, a teraz zamierzam położyć córkę spać, zapalić i odpocząć po ciężkim, przepracowanym tygodniu przed telewizorem, jak normalny człowiek, nie jak narkoman...
Zagłosuj na
mój BLOG
w rankingu! :-)